-
Szeptucha
W ostatnim liście pytałeś mnie, przyjacielu, jak moje zdrowie – no to Ci opiszę. Jak wiesz, czasami dokucza mi prawe kolano – kontuzja z czasów podstawówki, kiedy to oberwałem na WF-ie hokejowym kijem, bo nikt wtedy nie grał na komputerowym ekranie, życie miało się tylko jedno, a każdy błąd odczuwany był na własnej skórze. Kolano do dziś odzywa się kłującym bólem, zwłaszcza gdy coś ciężkiego dźwigam – i wcale nie mam na myśli swojego losu...
-
Zmarnowane Wiadomości
Sprowokowany wieściami o tym, że telewizyjne „Wiadomości” jak z karabinu odmieniały nazwisko Tuska przez wszelkie przypadki obrzydlistwa – postanowiłem zaryzykować i naocznie się o tym przekonać.Włączyłem odbiornik, wziąłem głęboki oddech i… nic. Było o tym, że Unia Europejska nie chce się zająć przekrętami niemieckiego kanclerza (tak, jakby ta sama Unia na co dzień zajmowała się przekrętami naszych włodarzy), że rolnicy są wniebowzięci, bo pogoda dopisuje i będą wysokie plony (skoro są tacy szczęśliwi, to dlaczego dwa dni wcześniej żegnali prezesa Polski skandując „wypierdalaj”), że węgiel sam do nas płynie z każdej strony i ani słowa o tym, że Odra ściekiem płynie...
-
Mój Prąd – moja naiwność
Właśnie widzę tu i ówdzie, że nasz świetnie kulejący rząd ogłosił kolejny rozdział programu „Mój Prąd”. No to opowiem, jak to ze mną było, bo wziąłem udział w poprzedniej edycji…Kiedy wraz z małżonką decydowałem się na instalację fotowoltaiczną, rządowe zachęty zapewniały, że dostanę zwrot części poniesionych kosztów w wysokości pięciu tysięcy złotych. Zamówiłem ekipę – najpierw przyjechał ich przedstawiciel w celu obejrzenia obiektu, pomiarów i wstępnych ustaleń...
-
Państwo pomaga… więc proszę mu nie przerywać
Wojna w Ukrainie spowodowała, że pod naszym dachem zamieszkała młoda Ukrainka – Ola; wystraszona, zagubiona, zamknięta w sobie. Dzięki szerokiemu kręgowi Ludzi Dobrej Woli, Ola po trzech tygodniach zaczęła odzyskiwać pod nogami grunt, otrzymała PESEL, ubrania, laptop, zrobiła lekarskie badania – a przede wszystkim zaczęła odzyskiwać wiarę w to, że będzie dobrze – bo znowu dzięki Ludziom Dobrej Woli udało się znaleźć dla niej pracę i mieszkanie w sąsiednim mieście wojewódzkim...
-
Szaszok – dziadek wiedział już wtedy…
Jak co roku wiosenne porządki w sadzie mojego dziadka były atrakcją dla wszystkich dzieci. Wiązało się to przede wszystkim z wielkim ogniskiem do którego wrzucano grabione liście i gałązki z przycinanych jabłoni.Byłem jednym z młodszych dzieciaków, więc moją rolą było bieganie, robienie hałasu i dokazywanie. Czasami udawało się donieść porcję nowych liści do rozbuchanego ognia, ale nie wolno było nam, maluchom, podchodzić bliżej niż położona przed ogniskiem kłoda...
-
Olimpiada Medialnych Konusów
Nareszcie mamy za sobą ponad dwa tygodnie tej żenady – i wcale nie mam na myśli naszych sportowców, bo tym należy się ogromny szacunek za trud i poświęcenie.Pisząc o żenadzie chodzi mi o uczucie, którego doświadczałem, kiedy co ranek zerkałem na tytuły olimpijskich doniesień: O krok od sukcesu, Zabrakło milimetra, Pech naszych sportowców, Gdyby tylko nie wiało, Sędziowie skradli nam medal…Czy naprawdę o to chodzi, by takimi przedszkolnymi wymówkami maskować rzeczywistość, a przy okazji pomniejszać wysiłek reprezentantów uzależniając ich wyniki od wszystkiego, byle nie od rywalizacji?..
-
Hydrant – a sprawa polska
W naszym podwórku (wracam do lat mojego dzieciństwa) niewiele mogło się ukryć. Wszelkie swary, kłótnie i porachunki rozgrzewały nas wszystkich – dlatego z zaciekawieniem przyglądaliśmy się jak idzie „nowe” w postaci ogrodowego węża, jaki pan Stasiek zafundował swojej żonie – Leokadii. Przez skórę czuliśmy, że nie może to skończyć się dobrze – dla pana Staśka, oczywiście.Pani Leokadia od lat podlewała grządki czerpiąc konewką deszczówkę z odrapanej beczki...