Hydrant – a sprawa polska

W naszym podwórku (wracam do lat mojego dzieciństwa) niewiele mogło się ukryć. Wszelkie swary, kłótnie i porachunki rozgrzewały nas wszystkich – dlatego z zaciekawieniem przyglądaliśmy się jak idzie „nowe” w postaci ogrodowego węża, jaki pan Stasiek zafundował swojej żonie – Leokadii. Przez skórę czuliśmy, że nie może to skończyć się dobrze – dla pana Staśka, oczywiście.
Pani Leokadia od lat podlewała grządki czerpiąc konewką deszczówkę z odrapanej beczki. Owszem, chodzenia przy tym trochę było, ale jak wiadomo – ruch to zdrowie, a deszczówka, czyli miękka woda, dla roślin to błogosławieństwo – więc pani Leokadia cieszyła się z obfitych i zdrowych plonów. Czasami narzekała na bolące nogi i kłucie w krzyżu, ale wszyscy wiedzieli, że to takie „rytualne” biadolenie. Wiedzieli o tym wszyscy… ale nie pan Stasiek. Ten wymyślił, że ulży swojej żonie, więc kupił ogrodowy wąż i podłączył go do podwórkowego hydrantu. Odtąd zmuszony był towarzyszyć małżonce w podlewaniu, bo gdy ta „sikała” na rośliny – on musiał naciskać dźwignię wodnego zaworu, ponieważ nie dawało się go zablokować. Szybko okazało się, że ciśnienie jest za duże i woda zamiast podlewać – łamała rośliny. Pan Stasiek następnego dnia dokupił rozgałęźnik i mocując kilka dysz, rozprowadził wodę po całym ogródku.
– Teraz samo się podleje – zapewniał żonę.
Niestety, podwórkowy hydrant działał metodą zero-jedynkową, więc albo nic, albo full – i przy pierwszym puszczeniu wody wszystkie dysze wystrzeliły. Nazajutrz pan Stasiek zamontował reduktor ciśnienia. Wtedy na naszym podwórku pojawił się pracownik Gminy i wlepił panu Staśkowi karę za nieuprawnione łącze wodne.
Chwilę później do akcji wkroczyła pani Leokadia: zerwała z hydrantu wąż i wypowiedziała słowa, które długo cytowano na naszym podwórku:
– Stasiek, kurwa, jak nie umiesz – to nie rób!

Dziś, kiedy Unia Europejska nakłada na nas kary, a rząd wprowadza „Polski Ład” by chwilę później przy pomocy kolejnych tarcz bronić przed nim obywateli, przypomina mi się właśnie tamten obrazek…

udostępnij...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *