Paciorek Czerwony

Panie
użycz mi pogody ducha
abym zgodził się z tym, czego zmienić nie mogę
odwagi
abym zmieniał to, co zmienić mogę
mądrości
abym odróżniał pierwsze od drugiego…

Przebudzenie – cóż to takiego? Najczęściej śpimy nie zdając sobie z tego sprawy. Rodzimy się pogrążeni we śnie, oraz śniąc – żyjemy. Bez przebudzenia zawieramy małżeństwa, płodzimy dzieci i umieramy. Nie budzimy się przy tym ani razu. Pozbawiamy się możliwości zrozumienia piękna i niezwykłości ludzkiej egzystencji.
Mistycy, niezależnie od wyznawanej doktryny, zgodni są co do tego, że wszystko co nas otacza jest takie, jak być powinno. Najtragiczniejsze jest jednak to, że bardzo trudno to zrozumieć. Wielu z nas nie jest w stanie tego pojąć i ciągle śni sen koszmarny.

Oto historyjka o mężczyźnie, który pukając do sypialni swego syna, wołał:
– Janie, obudź się!
– Nie chcę wstawać, tato…
Poirytowany ojciec:
– Wstawaj! Musisz iść do szkoły.
– Nie chcę tam iść.
– Dlaczego?
– Po pierwsze: jest tam potwornie nudno, po drugie: dzieci mi dokuczają, po trzecie: nienawidzę szkoły!
– To ja ci podam trzy powody, dla których powinieneś tam pójść. Po pierwsze: jest to twój obowiązek, po drugie: masz czterdzieści pięć lat, po trzecie: jesteś dyrektorem tej szkoły!

Obudź się. Jesteś dorosły. Nie jesteś niemowlakiem by cały czas spać. Porzuć swe zabawki. Pora wydorośleć. Tym, czego najbardziej potrzebujesz jest nie moc, siła, czy wielka energia. Jedyną rzeczą, której tak naprawdę ci potrzeba, to otwartość, gotowość nauczenia się czegoś nowego.
Prawdopodobieństwo, że się obudzisz, jest wprost proporcjonalne do tego, ile prawdy jesteś w stanie znieść nie ratując się ucieczką. Jak wiele jesteś w stanie przyjąć? Jak wiele z tego, co było ci bliskie, potrafisz zakwestionować nie szukając ratunku w ucieczce?
Pierwszą reakcją będzie strach. Nie idzie o to, że się boimy nieznanego. To, czego się obawiamy, to utrata znanego.
Zatem, pierwsza rzecz jaką musimy uczynić jeśli chcemy się przebudzić, to uświadomić ten fakt. Jeśli pragniemy kochać, jeśli pragniemy być wolni, jeśli tęsknimy za radością i duchowością, to musimy to zrozumieć. To duchowość jest czymś najbardziej praktycznym na świecie. Nie mówię tu o pobożności, religii, czy dewocji. Mówię o duchowości – a więc o przebudzeniu. Spójrzcie na ludzi o zranionych sercach. Na samotnych, przerażonych, zagubionych. Spójrzcie na konflikty uczuć w sercach ludzi. Dostrzegacie w nich siebie?

Istnieje historyjka o pewnym mnichu żyjącym na pustyni, który był tak zmęczony ciągłymi pokusami, że nie mógł tego dłużej znieść. Postanowił porzucić swą celę i udać się gdzie indziej.
Gdy wkładał sandały, zobaczył innego mnicha niedaleko miejsca, w którym stał. On również zakładał sandały.
– Kim jesteś? – zapytał nieznajomego.
– Jestem tobą. To z mojej inicjatywy opuszczasz to miejsce. Chcę, żebyś wiedział, że gdziekolwiek pójdziesz, ja pójdę z tobą.

Zaakceptujmy swoje życie. Siedzimy przecież we własnej skórze. W innej już nie sposób nam się narodzić. Żeby być choć trochę szczęśliwym, trzeba się pogodzić ze swoim życiem – takim, jakim ono jest. Musimy zawrzeć pokój ze swoją pracą, możliwościami swego portfela, pokój ze swoją twarzą, której nie wybieraliśmy. Pokój z otoczeniem, z ludzkimi wadami i słabościami. Zdajmy sobie sprawę, że nie jesteśmy idealni.

Przeanalizuj moment rannego przebudzenia, kiedy nie jesteś jeszcze panem samego siebie, kiedy potrzeba pewnego wysiłku by otworzyć oczy. Spróbuj wtedy określić, co wtedy się z tobą dzieje? Czy czujesz radość? Chcesz chętnie przeżyć ten dzień? A może jesteś ociężały? Może twoje słońce, pomimo świtu, już zachodzi?
Na podstawie takiej analizy możesz sprawdzić, jakie są twoje zadatki na szczęście. Nie chodzi tu o obiegowe „czuję się dobrze”. Szczęścia trzeba szukać głębiej; w szczerym „tak”, w otwarciu na ludzi z którymi żyjesz, pracujesz, spotykasz się; w radości z dnia który się zaczyna, a w którym możesz wzbogacić swe ludzkie wartości.
A może skapitulowałeś i wstajesz ze skwaszoną miną i zachwianym wnętrzem? Może jakiś bezwład opanował twoją istotę? Bądź uczciwy. Nie odpowiadaj za prędko. Nie upiększaj swej świadomości jakbyś chciał wystąpić przed sobą niczym aktor na scenie. Spróbuj raczej zastanowić się nad powodem swego niezadowolenia. Jesteś chyba świadom tego, że sam musisz pracować nad sobą, nikt tego za ciebie nie uczyni. Tylko od ciebie zależy, czy przeżyjesz ten dzień szczęśliwie, czy nie.
NIE ZAPOMINAJ, ŻE KAŻDY NOWY DZIEŃ JEST DANY PO TO, ABYŚ SIĘ NIM CIESZYŁ.

Zrozpaczony pacjent powiedział do psychiatry: „Niezależnie od tego, dokąd się udaję, zawsze ze sobą muszę zabierać siebie samego – i to wszystko psuje”.

OBIE RZECZY – ZARÓWNO TO, PRZED CZYM UCIEKASZ, JAK I TO, ZA CZYM WZDYCHASZ – SĄ W TOBIE.

Jak daleko odszedłeś
od prostego kubka z jednym uchem
od starego stołu ze zwykłą ceratą
od wzruszenia nie na niby
od sensu
od podziwu nad światem
od tego co nagie a nie rozebrane
od tego co wielkie nie tylko z daleka
od tajemnicy wykładanej na talerz
od matki która patrzała o oczy żebyś nie kłamał
od pacierza
ty stary koniu…

Oto opowieść starego człowieka:
Za młodu byłem rewolucjonistą i moja modlitwa wyglądała tak:
– Panie, daj mi siły, żeby zmienić świat.
W miarę jak stawałem się dorosły i uświadomiłem sobie, że minęło pół życia, a nie zdołałem zmienić ani jednego człowieka, zmieniłem moją modlitwę i zacząłem mówić:
– Panie, pozwól mi zmienić tych, którzy się ze mną kontaktują. Choćby tylko moją rodzinę i przyjaciół. Tym się zadowolę.
Teraz, kiedy jestem stary i moje dni są policzone, zacząłem rozumieć, jaki byłem głupi. I moja jedyna modlitwa jest taka:
– Panie, udziel mi łaski, bym sam się zmienił.
Gdybym tak się modlił od początku, nie zmarnowałbym swojego życia…

WSZYSCY MYŚLĄ O ZMIANIE LUDZKOŚCI. PRAWIE NIKT NIE MYŚLI O ZMIANIE SAMEGO SIEBIE.

Ilekroć żywisz wobec kogoś negatywne uczucia – żyjesz iluzją. Coś jest z TOBĄ nie tak. Nie widzisz tego, co rzeczywiste. Ten ktoś jest tylko wyzwalaczem złości, która tkwi w Tobie. Coś wewnątrz ciebie musi ulec zmianie. Co jednak zazwyczaj robimy, kiedy te negatywne uczucia nas ogarniają? Najczęściej mówimy:
– On jest winny, ona jest winna. To oni powinni się zmienić.
Nie. Świat jest w porządku. Tym, który ma się zmienić, jesteś TY.
Kłopot polega na tym, że jesteśmy straszliwie zajęci organizowaniem rzeczywistości. Zawsze coś ustalamy. Nie przyjdzie nam do głowy, że rzeczy nie potrzebują być organizowane. Naprawdę. To wielkie odkrycie. Rzeczy potrzebują jedynie zrozumienia.
Jeśli je zrozumiesz – one zmienią się same.

Stara kobieta po śmierci stanęła przed Sądem Ostatecznym. Sędzia oceniając czyny nie mógł się dopatrzyć w jej życiu uczynków miłosierdzia, oprócz jednej marchewki, którą kiedyś dała głodującej żebraczce. Jednak tak wielka jest potęga czynu miłości, że postanowiono, iż kobieta za sprawą tej marchewki pójdzie do Nieba.
Przyniesiono marchew do Sądu i wręczono kobiecie. Gdy ją wzięła, marchewka zaczęła się wznosić, jakby ciągnięta niewidzialnym sznurkiem, unosząc kobietę. Przyszedł żebrak. Kurczowo złapał się kraja jej ubrania i został uniesiony wraz z kobietą. Trzecia osoba złapała żebraka za nogi i też została uniesiona ku Niebu. Wkrótce za marchewką ciągnął cały korowód osób, niesionych za jej sprawą ku górze. I co dziwniejsze, kobieta wcale nie czuła ciężaru. Właściwie wcale ich nie zauważała, patrząc ku Niebu.
Wznosili się wyżej i wyżej. Byli już blisko Bram Niebieskich. Wtedy kobieta rzuciła ostatnie spojrzenie na Ziemię i ujrzała za sobą ludzki sznur. Była oburzona. Gwałtownie machnęła ręką i krzyknęła:
– Precz! Precz wszyscy! Ta marchewka należy do mnie!
Wykonując gwałtowne gesty na chwilę puściła marchewkę i z całym orszakiem ludzi spadła w dół.

JEDNA JEST TYLKO PRZYCZYNA KAŻDEGO ZŁA NA ZIEMI – „TO JEST MOJE”.

Stale narzekamy
na dziurę w moście
na piąte koło u wozu
na dwa grzyby w barszczu
na kropkę bez „i”
na piłkę co łamie kwiaty
na szczęście bez ciągu dalszego
na to, że nas nie widać
na to, że wszyscy umierają, a nie tylko niektórzy
na to, jak bardzo wystarczy kochać, żeby siebie zniszczyć
ale ciągle nam potrzeba tego
co niepotrzebne…

Pewien kapłan siedząc przy swoim biurku przygotowywał kazanie. Nagle usłyszał coś, co zabrzmiało jak wybuch. Ujrzał za oknem biegnących w popłochu ludzi. Okazało się, że pękła tama i wezbrana rzeka miała niebawem zalać miasto.
Kapłan zobaczył, że woda zaczyna już płynąć niżej położonymi ulicami. Opanował jednak ogarniającą go panikę i powiedział:
– Oto jestem tu. Przygotowuję kazanie. Opatrzność dała mi sposobność wprowadzenia w czyn tego, o czym mówię wiernym. Nie ucieknę jak reszta. Zostanę tutaj ufny, że Opatrzność mnie ocali.
Gdy woda sięgnęła okien, podpłynęła łódź pełna ludzi.
– Wskakuj, ojcze! – krzyczeli.
– O nie, moje dzieci! Wierzę, że Opatrzność mnie uratuje!
Wdrapał się na dach. Gdy woda znów się podniosła, nadpłynęła następna łódź z nawołującymi ludźmi.
– Płyńcie sami! – odmówił.
Wspiął się na szczyt dzwonnicy. Gdy woda zaczęła mu sięgać kolan, na ratunek przypłynęła trzecia łódź.
– Nie, dziękuję! Ja ufam swemu Panu. On mnie nie zawiedzie!
Kiedy kapłan utonął i poszedł do Nieba, od razu zaczął się skarżyć swemu Panu:
– Wierzyłem Ci. Dlaczego nic nie uczyniłeś, by mnie uratować?
– No cóż – odrzekł Pan. – Wysłałem ci te trzy łódki…

Rzućmy wyzwanie swoim ideom. Jeżeli gotowi jesteśmy słuchać, i jeśli gotowi jesteśmy podjąć to wyzwanie, pozostaje nam jeszcze jedno. Samoobserwacja. Tego nikt nie może za nas zrobić. Nikt nie poda metody. W chwili, gdy sami podpatrzymy jakąś technikę, znowu staniemy się zaprogramowani.
Samoobserwacja – ogląd samego siebie – to rzecz bardzo ważna.
Jeśli powiesz o kimś, że jest zły, to w tym momencie skończyło się rozumienie. Przyczepiłeś mu etykietkę.
Jak zamierzasz rozdając etykietki zrozumieć to, co w danej materii aprobujesz, albo dezaprobujesz?
Żadnych sądów, żadnych komentarzy, żadnych nastawień. Po prostu OBSERWACJA i SAMOOBSERWACJA.

Uczeń przybył na wielbłądzie do swego Mistrza. Zsiadł i wszedł do namiotu. Skłonił się nisko i powiedział:
– Tak wielka jest moja ufność w Pana, że postanowiłem nie przywiązywać mego wielbłąda. Jestem przekonany, że Pan chroni interesy tych, którzy Go kochają.
– Idź, przywiąż swego wielbłąda, głupcze – rzekł Mistrz. – Pan nie może zajmować się tym, co z powodzeniem sam możesz zrobić…

Człowieku, dźwigasz na swych plecach cały bagaż swojej przeszłości i chciałbyś twój obciążony grzbiet obarczyć jeszcze przyszłością? To stanowczo za wiele. Nie wystarczy ci porcja dwudziestu czterech godzin życia na dobę? Dlaczego chcesz wszystko naraz? To może wykończyć każdego.
WCZORAJ minęło bezpowrotnie, JUTRO dopiero nadejdzie. DZISIAJ – to jedyny dzień.
Uczyń go najlepszym dniem twego życia…

udostępnij...